Drodzy Przyjaciele.
Dzisiaj chciałbym podzielić się kilkoma wierszami autorstwa ks. Lucjana Szczepaniaka, kapelana Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie.
I. W służbie Bogu i dzieciom
Spotkałem Boga i nie poznałem,
Był prostym człowiekiem.
Nie chciał ode mnie prawie nic,
Tylko czasu i współczucia dla chorych.
Uznałem Go za głupca,
Pobiegłem szukać w kościele i zakrystii,
Tam mi powiedzieli, że Bóg przed chwilą wyszedł.
Zdenerwowany spytałem –dokąd ?!
Kościelny bezradnie rozłożył ręce,
Ściszonym głosem, jakby wstydził się, wykrztusił:
–Panie, ja nie wiem, ale mówią,
Że On odwiedza umierające dzieci. /Gdzie jest Bóg?/
II. Nie poznałem
Powiedzieli mi,
Że na pielgrzymce Jezusa znajdę…
Starym i młodym w twarze zaglądałem,
Ale Jezusa w nich nie rozpoznałem…
Ktoś krzyknął –z biskupem przyjechał Jezus!
Dwie godziny ubrany w welon,
Gorączkowo trzymałem pastorał.
Jezus jednak nie przyjechał…
Poszedłem do klasztoru,
Wszędzie Jego ślady widziałem…
Gdzie On jest?–Zapytałem starego Brata.
Człowieku uspokój się
–Powiedział wysuszony jak śliwka mnich…
Jezusa w złym miejscu szukasz,
Nie szukaj Go w innych –On jest w tobie!
III. Nie zasłaniaj
O Bogu z dzieckiem rozmawiałem,
Wieczorami przychodziłem.
Wysilałem się…
Tłumaczyłem, że On jest…
Kiedy zniechęcony chciałem odejść,
Chłopiec cicho odezwał się:
–Przesuń się,Bo mi zasłaniasz Boga.
IV. Wytrwaj
Kochany Doktorze, leczyć chorych, gdy jest nadzieja,
To niewielka sztuka…
Wbrew nadziei, do końca z nimi trwać,
To wielkie człowieczeństwo.
Doktorze, na mój widok nie przyśpieszaj kroku…
Nie okazuj moim rodzicom zdenerwowania:
„Czego ode mnie chcecie,
Przecież wasz syn umrze”.
Przyjdź do mnie po dyżurze
I usiądź przy moim łóżku.
A wówczas może Ci powiem:
„Doktorze –Pan jest inny niż wszyscy”.
Proszę Cię, wytrwaj ze mną do końca
,Choć przeczuwasz, że niedługo umrę.
A ja będę z Ciebie dumny,
I zaproszę Cię na swój pogrzeb.
V. Nie mów mamie
Jestem ciężko chora,
Lekarz powiedział, że umrę…
Proszę cię jednak,
Nie mów o tym mamie…
Ona jest tak wrażliwa,
Młodszego brata wychowuje.
Boję się, że tego nie przeżyje,
Proszę, nie mów o tym mamie…
Jeśli mi pomożesz,
Jakoś wytrzymam.
Gdy będzie bardzo bolało,
Przyjdź do mnie.
Proszę, przyjdź…
Nie musisz być długo.
Weź mnie za rękę
I nie puszczaj, gdy będzie bardzo bolało.
A gdy będzie już po wszystkim,
Nie płacz, bądź mężczyzną.
I jeśli możesz, spełnij moje życzenie
−Na białej trumnie połóż herbacianą różę.
Powiedz też mamie,
Że o wszystkim wiedziałam…
Nie chciałam, by ją bolało,
I tak bardzo ją kochałam.
VI. Nie krzycz
Mamo twój syn odchodzi,
Ale z bólu nie krzycz…
Będzie mu ciężko,
Proszę nie krzycz…
Obejmij go –pocałuj−
I bądź cichutko…
A łzy niech kapią,
Prosto do serca.
Proszę cię,
Nie krzycz…
Jemu dobrze będzie,
Popatrz, już Bóg ujął go za ręce…
Mamo –bądź cichutko…
Do syna przytul się,
I tak mocno ostatni raz ukochaj,
Lecz nie rozpaczaj
VII. Wieczór
Kiedy rodzice już odejdą,
Wieczorem do mnie przyjdź…
Wtedy najgorzej jest,
Gdy w sali już ciemno…
Ból można zwyciężyć,
Ale samotność jest najgorsza…
Proszę, okaż mi litość,
I do mnie wieczorem przyjdź.
Kiedy oddział uśpi się,
Opowiem ci o sobie…
Jak choroba boli –opowiem –
I jak bardzo chcę żyć
Wieczorem przyszedłem −
Świt nas zaskoczył.
Mnie znowu na kiepskie życie,
Jego na spotkanie z Bogiem…
VIII. Zmęczony Anioł
Pamiętam jak dziś –
Dziewczynka do szkoły wyszła.
Jechał samochód – chwila nieuwagi,
I o całe życie dorosła…
Przed salą operacyjną skuleni rodzice.
Ktoś bezmyślnie pyta –jak to się stało?
To nie ma znaczenia –odpowiada ojciec.
–Ważne, aby ona żyła…
Anioł śmierci z sali wracał,
Rozpaczą rodziców wzruszony
Cicho lekarza prosił:
–Prawdę powiedz im, jak daleko stąd będę…
Przed spojrzeniem ludzi uciekając,
Anioł na chwilę przystanął
I do mnie powiedział:
–Czy mi uwierzysz, że ja już mam tego dosyć?
IX. Oczekiwanie
I przyszedł ten dzień.
Od rana wszystko denerwowało mnie.
–Czekałem na telefon i zadzwonił
−Prosimy na oddział –początek agonii.
Była cała rodzina.
Stanąłem z Jezusem.
Mijały godziny…
Śmierć się spóźniała…
Kiedy łaskawie pochyliła się nad dziewczyną,
Matka zaklinała ją:
–Nie rób mi tego…
Więc śmierć poszła załatwiać swoje sprawy.
Wróciła pod wieczór,
Wszyscy mieli dość…
Sprawnie rozliczyła się z Życiem
I wyszła z dziewczyną.
Kiedy chciała pozostać jej siostra –rozpacz,
Jezus przypomniał mi, co mam czynić…
X. Bóg umarł
Mój syn umiera i bardzo cierpi,
Wyszeptała matka.
Po chwili dodała,
Czy to jest sprawiedliwe?
Gdzie jest ten dobry Bóg,
O którym ksiądz tyle mówił?
–Jest w tobie i twoim synu,
Usłyszała odpowiedź.
–Co więc dla niego robi?
Uczynił wszystko, co jest w Jego mocy;
W tej chwili z nim umiera…
−Kto z nas ludzi to zrobi?…