Takim Go pamiętamy

Drodzy Przyjaciele

Zapraszam serdecznie do poczytania wspomnień o naszym Wielkim Papieżu św. Janie Pawle II. Niech na nowo odżyją wspomnienia. Niech serce jeszcze raz się ucieszy, poczuje Jego obecność.

**********

Już po północy, wszystko zrobione na dziś. Chwila,żeby zajrzeć do internetu. Nie zauważyłam tego wcześniej i dopiero dziś rzucił mi się w oczy ten komunikat na stronie parafii. Trochę po czasie ale cóż, lepiej późno niż wcale.

Czy ja coś mogę opowiedzieć? Czy coś może mnie łączyć z naszym Papieżem? Czy jego przesłanie dotarło nawet do Igołomii?
Ależ tak!
I doskonale pamiętam to zdarzenie,które chcę opisać.
To było upalne popołudnie 27. lipca 2002 roku. Dzwonię do mojej ,,oazowej” przyjaciółki i rzucam hasło:
– A może pojedziemy do Wadowic?
– Jedziemy – odparła krótko i na temat.
Już za chwilę byłyśmy w trasie na dworzec w Krakowie, stamtąd busem pojechałyśmy do Wadowic. A tam trwał właśnie dwudniowy festiwal młodych chrześcijan w ramach Światowych Dni Młodzieży. Tak, to było TORONTO W WADOWICACH. Hasłem, które wybrał Jan Paweł II były słowa: Wy jesteście solą dla ziemi, Wy jesteście światłem świata.
Na wadowickim rynku była scena i telebim, który umożliwiał łączność z Kanadą. Dotarłyśmy wprost na Mszę Św. Atmosfera niezwykła. Tłum młodych ludzi. Jak się potem okazało wiele grup zorganizowanych przebywało tam już od kilku dni, jedni w domu turysty a inni na polu namiotowym. No tak, a my dwie? Jak chciałyśmy zostać do niedzieli, to trzeba było przecież znaleźć jakiś nocleg. A tu wszystko zajęte…Ktoś poradził żeby pójść do parafii św.Piotra Apostoła. Tam jednak miły ksiądz rozłożył ręce, bo gościł już 150 chłopaków z Ukrainy i pamiętam jak nam powiedział, że byłybyśmy dwoma sardynkami pomiędzy 150 śledziami (oni faktycznie na podłogach poukładani byli do spania jak śledzie). Troche zrezygnowane, że trzeba będzie wracać do domu ostatnim busem wyszłyśmy. A przecież chciałyśmy być na łączeniu z Toronto i widzieć Jana Pawła II, posłuchać go. I wtedy…
Spadła nam z nieba p. Marysia (starsza pani w kwiecistej spódnicy). Bez chwili wahania zaprosiła nas do swojego mieszkania w bloku całkiem niedaleko rynku. Nie wiem czy dziś ktoś mieszkający sam zdecydowałby się wpuścić do domu dwie młode obce dziewczyny. Zrobiła nam kolację, odświeżyłyśmy się trochę i popędziłyśmy na rynek. Było już ciemno, ale światła ze sceny było widać daleko. A tam prawdziwe święto-
muzyka,śpiew i taniec. Koncert prowadził chyba Pospieszalski, a na scenie Amenband i Mietek Szcześniak (inni, których nie pamiętam już). Ale wszyscy czekali na najważniejszego gościa…Jana Pawła II. Dobrze po północy, nastąpiło łączenie z Toronto. Siedzieliśmy na rynku i w ciszy słuchamy co papież do nas mówił. To było takie trudne do wyrażenia odczucie. Jakby siedział obok rówieśnik, ktoś kogo dobrze znamy, a słowa trafiały celnie. Ale kiedy Jan Paweł II pozdrowił swoich ,,młodych przyjaciół w Wadowicach”to rozległy się okrzyki. Pamiętam tą młodzieńczą radość wszystkich.
Do mieszkania wróciłyśmy nad ranem, już się rozwidniało. Niedziela była drugim dniem świętowania: Eucharystia, ponowne łączenie z Toronto.
I jeszcze jedno : Być w Wadowicach i nie zjeść papieskiej kremówki to jak być w Rzymie i nie widzieć papieża. Cukiernia przeżywała oblężenie.
No a my, byłyśmy w Wadowicach , zjadłyśmy kremówki i papieża tez widziałyśmy.
A to hasło tamtych ŚDM jeszcze miało swój dalszy ciąg. Ale to już historia na inną opowieść jak nas Jan Paweł II zmotywował do działania, bo tym razem sam do nas przyjechał do Krakowa…

**********

Pani Ania, w ramach wspomnień, wysłała nam dwa zdjęcia. Dwa niepozorne obrazki, ale brakuje słów, żeby opisać to co wtedy czuła. Taki był nasz papież. Nie trzeba było słów. Sama obecność wystarczyła.

Światowe Dni Młodzieży, Rzym 2000 r.
Rzym, 2000 r.

**********

Niestety, nie miałem tej przyjemności i zaszczytu, by spotkać się z Ojcem Świętym Janem Pawłem II osobiście. Widziałem Go jednak kilkakrotnie. Oto moje wspomnienia.

W 1997 roku papież, będąc w Polsce, miał przybyć do parafii świętej Jadwigi Królowej. Miałem wówczas trzy lata. Pamiętam, że świeciło wtedy słońce, a ja z Mamą i Tatą oczekiwałem przyjazdu papieża. Niestety, przyjazd opóźnił się z powodu dłuższego pobytu w poświęcanym szpitalu.

Kolejne moje spotkanie z Janem Pawłem II już lepiej zapamiętałem. W 2002 roku, podczas Jego ostatniej pielgrzymki, papież przejeżdżał obok mojego ówczesnego miejsca zamieszkania. Widziałem Go z odległości mniej więcej trzech metrów. Był w papamobile. Błogosławił wiernych, którzy wiwatowali obok jezdni. Niestety, jak pamiętam, po drugiej stronie ulicy stała grupka Akcji Katolickiej z transparentem. Papież odwrócił się i ich pobłogosławił.

Kolejnego dnia uczestniczyłem we Mszy świętej na Błoniach krakowskich. Pamiętam milionowe tłumy, ludzi, którzy płakali ze wzruszenia (wtedy nie rozumiałem dlaczego). I znów okrzyki „Niech żyje papież”, „Zostań z nami” i tak dalej.

Od tych wydarzeń już bardziej śledziłem pielgrzymki Ojca Świętego, niestety już nieliczne. Bardzo dobrze pamiętam Jego dwie ostatnie wizyty – w Szwajcarii i w Lourdes we Francji.

Na czas Triduum Paschalnego 2005 roku zupełnie zapomniałem o stanie choroby papieża. Dopiero w parę dni po Świętach Wielkanocnych temat ten zwrócił moją uwagę.

W ostatnią niedzielę przed Jego śmiercią – była to Niedziela Zmartwychwstania – byłem u babci na Święta. Około godziny dwunastej zobaczyłem w telewizji, że „papież jest”. Wyglądał już wtedy źle. Po zabiegu tracheotomii nie mógł mówić. Pamiętam jego gest buntu i zdenerwowania tą sytuacją…

Teraz już wiem, że wszyscy się spodziewali bliskiej śmierci Jana Pawła II. Ja natomiast wówczas tak nie myślałem. Nawet nie byłem w stanie tak myśleć, gdyż dla mnie istniał tylko Jan Paweł II. Wiedziałem, że od początku chrześcijaństwa był urząd papieża, wiedziałem też, że po śmierci Karola Wojtyły ktoś kolejny zasiądzie na Stolicy Piotrowej. Jednak w śmierć papieża nie wierzyłem. On był dla mnie papieżem od zawsze. Dla mnie śmierć papieża była zjawiskiem co najmniej dziwnym. A jednak nastąpiła.

2 kwietnia 2005 roku przed 22.00 w telewizji usłyszałem słowa, że Jan Paweł II umarł. Pamiętam, że oglądałem wówczas Polsat, w nim zaś „leciał” jakiś tasiemiec. Nagle pojawiła się na ekranie świeca, która zgasła. Udałem się do kościoła.

**********

„Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą” – słyszymy często słowa ks. Twardowskiego. Dlaczego właśnie tymi słowami postanowiłam rozpocząć moje wspomnienia o Janie Pawle II? Ponieważ dopiero teraz, gdy odszedł z tego świata, uświadomiłam sobie, jaką jestem szczęściarą, że mogłam żyć w tym samym czasie, co on. (…) Każdego dnia myślę, że jestem małą, szarą istotką, o której być może nikt nie usłyszy, ale czytając słowa Jana Pawła II, powraca mi wiara, jak będąc dobrym i wiernym sobie, pozostać w pamięci wielu ludzi na zawsze. Miałam 15 lat i oczywiście wiedziałam, że Papieżem jest wielki i mądry Polak, ale nie przywiązywałam do tego większej wagi. Dopiero wtedy, gdy leżał na łożu śmierci, a telewizja transmitowała relacje, mogłam go lepiej poznać. Poczułam z nim mocną więź, podobnie jak wielu innych ludzi. Czułam, że jest moim Ojcem. Gdy myślę o Janie Pawle II, mam przed oczami radosnego człowieka o spokojnym, głębokim spojrzeniu. Dla mnie Papież był człowiekiem silnym, wytrwałym, a przede wszystkim niezwykle mądrym. Papież zmienił oblicze tego świata. W moim sercu wspomnienie o nim będzie wiecznie żywe. Dla mnie jest święty i na zawsze pozostanie Janem Pawłem II Wielkim.

**********

Moje wspomnienia o Janie Pawle II?

Byłem wtedy w II klasie liceum. W szkole mieliśmy dzień otwarty. Chwila przerwy. Z kolegą włączyliśmy telewizor. W wiadomościach reporter powiedział: stan papieża jest bardzo ciężki. Przyszła kolejna grupa młodzieży. Nie mogłem się na niczym skupić. Żadne doświadczenie chemiczne nie wychodziło mi. W uszach miałem słowa: stan papieża jest ciężki.

Przez kolejne dni, codziennie uczestniczyłem we Mszy, w rodzinnej parafii, modląc się, żeby Bóg nam Go nie zabrał. Jeszcze nie teraz.

2 kwietnia 2005 roku. Wraz z Grupą Apostolską modlimy się, śpiewamy. Nagle przyszedł Ksiądz Proboszcz. Powiedział: Moi kochani Jan Paweł II odszedł. W Kościele nagle zrobiło się cicho. Ludzie płakali. Płakałem i ja, jak dziecko. Dzwony kościelne biły bardzo długo. Wróciłem do domu. Zły na cały świat. Zły na Pana Boga.

7 kwietnia, po szkole spotkałem się ze znajomymi. Koleżanka powiedziała, że dzisiaj w Krakowie ma być Biały Marsz. Może pojedziemy? Nie trzeba było mnie długo namawiać. Zadzwoniłem do taty. Pomógł nam wynająć busa. Nie wiem nawet skąd zebrało się nas nagle 18 osób. Pojechaliśmy. Wszyscy ubrani na biało. Szliśmy w milczeniu z Rynku na Błonia. Wszędzie pełno młodych ludzi. Kiedy doszliśmy na miejsce, trwała już Msza Święta. Ten krótki odcinek, który zazwyczaj spacerkiem pokonuje się w ciągu 20 minut, my pokonaliśmy w 2 godziny. Na zakończenie Mszy ks. biskup poprosił, żebyśmy zaśpiewali Barkę. Pamiętam to jak dziś. Ten śpiew, pełno młodzieży, która wzniosła w górę przyniesione świece. Morze świec. W oczach łzy… W duszy pragnienie, chcę być księdzem. Jeszcze nigdy to pragnienie nie było tak silne jak wtedy. Wróciliśmy do domu.

8 kwietnia 2005 r. Rano szybko na Mszę Świętą, żeby zdążyć obejrzeć pogrzeb papieża w telewizji. Całą rodziną oglądaliśmy. W telewizji prosili, aby o 12:00 wspólnie w domach odmówić dziesiątek różańca. Mama zapłakana mówi: pomódlmy się i my. Stanęliśmy, chwyciliśmy się za ręce. Pierwszy raz widziałem jak po policzku mojego taty spłynęła łza.

W tych dniach, kiedy odchodził do Domu Ojca nasz papież, miałem wielkie pragnienie zostania księdzem. Rok później, w maju, kiedy składałem papiery do Seminarium, czułem, że to marzenie się spełnia.

Teraz, kiedy jestem już księdzem, mam kolejne marzenie, a raczej pragnienie. Być świętym księdzem, tak jak Jan Paweł II. Chociaż czasem jest trudno, to wiem, że On mi pomaga i wspiera, dlatego codziennie podczas Mszy Świętej wzywam również Jego wstawiennictwa.

Wiele pomógł mi w życiu nasz papież. Teraz też pomaga. Może nawet bardziej.

**********

Bardzo serdecznie chciałbym podziękować wszystkim osobom, które podzieliły się swoimi wspomnieniami, które wysłały zdjęcia. Dziękuję również Nikoli z klasy 4 ze Szkoły Podstawowej w Igołomi, która przysłała przepiękną pracę o Janie Pawle II.

Święty Janie Pawle II – módl się za nami.

Dodaj do zakładek Link.

Możliwość komentowania została wyłączona.